Profesor zwyczajny Janusz Degler jest historykiem literatury, teatrologiem, badaczem twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza, autorem krytycznych wydań jego dzieł i korespondencji, edytorem "Dzieł zebranych". Kieruje Zakładem Teorii Kultury i Sztuk Widowiskowych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Książka może wywoływać sporo kontrowersji, ale należy ją czytać od pierwszej w zasadzie strony z należyta uwagą i pełnym zrozumieniem, bo już na karcie tytułowej wydawca zamieścił podtytuł takiej oto treści"
Szkice i materiały do biografii ((1918-1939
Czyli "Witkacego portret..." nie ma ambicji bycia biografią pisarza i filozofa, a jest jedynie szkicem do niej i to w niepełnym wymiarze bo dotyczy on jedynie lat 1918 -1939.
Że niedosyt i konsternacja tych, którzy spodziewali się biografii, to w takim razie proszę sobie wyobrazić zawód jaki przeżyli w 1988 roku liczni fani Witkacego, którzy przybyli na uroczystości pogrzebowe do Zakopanego, kiedy okazało się, że w trumnie - nad którą stali z należną prochom Witkacego dumą i zamyśleniem - spoczywa ciało młodej Ukrainki.
Tym samym jest to szkic do biografii, a Witkacy nawet po śmierci - czy to w przypadku pogrzebu, czy owego szkicu - potrafi być mało poważny.
I jeżeli czytający te wszystkie fakty uwzględni ( a ja tak uczyniłem) to może na pełnym luzie wertować zawartość publikacji.
A w niej można znaleźć sporo informacji, które na pewno dodadzą kolorytu postaci Witkacego, ale i uzupełnią, a może wyprostują niektóre sprawy związane z życiem, ale i śmiercią Witkacego.
I tak kwestia samobójstwa Witkacego. Oczywiście popełnił samobójstwo w momencie wkroczenia Armii Czerwonej na teren ówczesnej Polski, ale nie był to chyba akt rozpaczy związany z tym konkretnym faktem, ale jakieś tragiczne i praktyczne zwieńczenie myśli samobójczych, które były obecne w korespondencji Witkacego już od 1933 roku, a związane były ze wszystkim tylko nie z wkroczeniem Rosjan na teren Polski.
Osobna jakość biograficzna to na pewno relacje z żoną Jadwigą ( z domu Unrużanką).
Oto fragment opisujący jak przebiegał moment oświadczyn. Wspomina żona Witkacego:
Staś zaproponował mi spacer i poszliśmy w kierunku Kuźnic i w pewnym momencie zapytał: "Czy pani zechciałaby zostać moją żoną?", a po mojej przychylnej odpowiedzi dziękował mi najczulej i zaraz zapytał, czy mi bardzo zależy na tym aby mieć dzieci, bo on wolałby ich nie mieć, z obawy, że nie byłyby udane, jako że oboje jesteśmy do pewnego stopnia degeneraci. Na tę propozycję się zgodziłam".
A po zaręczynach był ślub. Oto jakie miał plany Witkacy w związku z tym ważnym w życiu każdej osoby wydarzeniem( pisze o tym w liście do Bronisława Malinowskiego (słynny socjolog):
"Nie myśl, że dostałem bzika. Jestem zupełnie przytomny, ale ślub myślę wziąć po pijanemu albo pod narkozą".
I ślub się odbył. A trzy lata po ślubie w liście do żony pisał:
"Dziś od Ciotek dowiedziałem się, że to rocznica ślubu. Składam Ci na tym ( a nie innym) miejscu serdeczne wyrazy współczucia i podziwu za wytrzymanie tych 3 lat ze mną".
I takie są m. in. moje efekty wyławiania rozsianych po rożnych stronach informacji na temat grzesznego życia Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Jako ciekawostkę wypada podać informację, że znany dramat Witkacego "Wariat i zakonnica" grany był przed wojna pod nieco skorygowanym tytułem "Wariat i pielęgniarka". Poza tym wszystko było w porządku i nikt nie był pod narkozą.
Witkacego lubię i cenię jako artystę od kiedy na studiach wyjaśniono mi, że w tym szaleństwie jest metoda (i jaka).
Nie rozumiem jego literatury. Czytanie jego dramatów zawsze było dla mnie mordęgą i nie pomógł mi w tym nawet dyplom polonistyki. Lubię go jednak jako człowieka, zawsze fascynowała mnie jego tragiczna historia, mroczne malarstwo, fotografia ciasnych kadrów. Mam dużo ciepłych uczuć do tego zaburzonego człowieka o głęboko depresyjnej naturze traganego tylko sobie znanymi wewnętrznymi demonami.
"Witkacego portret wielokrotny" nie jest książką dla każdego. To solidne opracowanie biograficzno-literackie, które może znudzić i rozczarować osobę która liczyła na zbeletryzowaną biografię. Autor, Janusz Degler, jest badaczem Witkacego - jak to ładnie określono: "witkacologiem". Z tego względu książka ma bardziej charakter naukowy niż rozrywkowy.
Książka jest obszerna. Pierwsza część to kalendarium życia Witkiewicza od 1918 do śmierci w 1939 roku. Druga część to opracowania dot. różnych etapów, sfer życia i ważnych wydarzeń oraz prywatna korespondencja. Do tego dużo reprodukcji podręcznych rysunków, obrazów i wreszcie fotografii Witkacego. Jeśli ktoś nie znał dotąd przygnębiającej natury artysty, na pewno przybliży mu ją mroczna, depresyjna wręcz kreska jego malarstwa czy ponure miny jakie robił kiedy go fotografowano.
Polecam to opracowanie raczej tylko osobom, które choć trochę znają specyfikę twórczości Witkacego i przedziwny styl bycia samego artysty, a także nie boją się formy opracowania filologicznego. Dla mnie czytanie było przyjemnością, a mój własny mąż którego dotąd uważałam za nie mniejszego wariata okazuje się przy Witkacym całkiem normalnym człowiekiem :)